Polski samochód przyszłości, czyli Triggo. Nie jest to SUV ani auto rodzinne, a niewielkich rozmiarów pojazd czterokołowy mieszczący maksymalnie dwie osoby. Dlaczego został zaprojektowany? Jaki jest zamysł twórców i kiedy możemy spodziewać się pierwszego egzemplarza na drogach?
Wszystko rozpoczęło się od pomysłu i projektu stworzonego przez przedsiębiorcę i motocyklistę Rafała Budweila. Co go skłoniło do tego kroku? Przede wszystkim codzienne, frustrujące sytuacje na drogach – chodzi oczywiście o niemałe korki w wielkich aglomeracjach, kiedy trzeba dojechać do pracy i wrócić z niej do domu.
Koncepcja jest taka, że dzięki Triggo każdorazowa trasa po mieście byłaby pokonywana dużo szybciej, nawet 4-krotnie szybciej, jak wskazują wyliczenia twórcy. Jednak od roku 2010, kiedy Polacy rozpoczęli prace nad elektronicznym pojazdem dwuosobowym, nie było wiele informacji na jego temat. Dało się jednak zauważyć postęp, w końcu w 2017 i 2018 roku pierwszy prototyp zaprezentowano na kilku targach. Dziś wiemy już nieco więcej, premiera Triggo zaplanowana jest na rok 2021, pozostaje nam czekać z niecierpliwością.
Co ciekawe, początkowo z Triggo mogli korzystać jedynie posiadacze prawa jazdy kategorii A, bo miał to być pojazd trójkołowy. Zmieniono to jednak i dodano jedno koło, co sprawiło, że będą mogli go prowadzić również posiadacze kategorii B. To jednak nie koniec, bo również osoby mające prawo jazdy kategorii B1 będą legalnie prowadzić ten pojazd, a to za sprawą faktu, że waży on jedyne 450 kilogramów, a maksymalna waga całkowita może wynieść do 750 kilogramów. Mocno zwiększono więc grupę potencjalnych odbiorców. Triggo pojedzie maksymalnie 25 km/h w trybie manewrowym, a w drogowym nawet 90 km/h.
Oczywiście najciekawsza jest jego niecodzienna konstrukcja, która mocno odbiega od produkcji Tesli czy Volkswagena. Wielkie koncerny znane są z tego, że mocno dostosowują ofertę pod masową sprzedaż. Twórcy Triggo mają jednak inną koncepcję i może to nawet lepiej? Przede wszystkim wyróżniającym czynnikiem jest tutaj zmienna geometria przedniego zawieszenia, do czego Polacy wcześniej nie mieli dostępu. To patent chroniony w wielu krajach azjatyckich i europejskich.
Konstrukcja przedniego zawieszenia jest ruchoma, rozstaw kół poszerza się na szerokość 150 centymetrów (kiedy kierowca jedzie szybciej) lub zwęża się do 86 centymetrów, gdy prędkość jest mniejsza. Co to zmienia w praktyce? Jedziesz szybko? Masz większą stabilność, stateczność, co naturalnie przekłada się na bezpieczeństwo. Jadąc z kolei wolniej, możesz liczyć na mały promień skrętu i niewielką szerokość pojazdu, dzięki czemu zaparkujesz nawet na ciasnych, podziemnych parkingach. Jak przekonują twórcy, jedno miejsce parkingowe dla zwykłego samochodu to pięć pojazdów Triggo ustawionych obok siebie!
Nie licząc przedniego zawieszenia, to kolejna intrygująca i niespotykana na co dzień cecha polskiego samochodu przyszłości. O co dokładnie chodzi? Akumulatory o łącznej pojemności 10 kWh gwarantujące moc dla dwóch silników elektrycznych o łącznej mocy 15 kW można po prostu wyciągać i wymieniać, gdy się rozładują. To doskonały sposób na ograniczenia związane z koniecznością ładowania baterii w popularnych samochodach elektrycznych.
Jak to wygląda w praktyce? Kiedy jeden z akumulatorów się wyczerpie, po prostu wymień go na nowy, a poprzedni pozostaw do ładowania na przykład wtedy, gdy jedziesz do pracy. Wieczorem będzie naładowany, oczekując na kolejną wymianę. Warto dodać, że baterie gwarantują zasięg około 100 kilometrów – na warunki miejskie powinno wystarczyć, a twórcy na pewno będą starali się zwiększać zasięg.
Należy zaznaczyć, że przeznaczeniem polskiego samochodu elektrycznego niekoniecznie jest użytek własny, chociaż z pewnością marka będzie chciała zapewnić klientom indywidualnym możliwości, jakie daje Triggo. Ten ma być przede wszystkim rozwiązaniem idealnym dla car sharingu oraz w przyszłości dla branży taksówkarskiej.